czwartek, 28 września 2017

Wild East






                                          Wild East



 
Od paru lat, mam okazję bywać na wschodzie Polski. Okolice Dorohuska, graniczny Bug, Ukraina za rzeką... Magiczny, malowniczy świat. Wciągający, różnorodny, momentami skrajnie kontrastowy i to zarówno jeśli chodzi o przyrodę, jak i o ludzi. Kraina rozległych łąk, bagien, zagajników, przydrożnych kapliczek, krzyży, dawno zapomnianych tradycji, miejsce gdzie cywilizacja i postęp mocno zwalniają...

Chciałbym Wam pokazać choćby ułamek tego zakątka...moimi oczami. Wydaje mi się, że więcej będzie tym razem fotografii niż tekstu. Nie jestem w stanie Wam przekazać słowami tego, co widziałem, słyszałem, czułem... Znowu nie będzie to tekst o łowieniu. No, może nie do końca he,he.

Kiedy ktoś z Was zdecyduje się obrać ten kierunek, spróbujcie wybrać się tam koleją.
Widoki za oknem zapierają dech w piersi. Każda pora roku pokazuje ten świat w innej odsłonie.
Ktoś powie...wielka rzecz. Wieś, jak to wieś..nic szczególnego. Nie zgadzam się! Wschodnia granica Polski, to ewenement. Tu, w powietrzu czuć historię... i tą chwalebną, i tą nie niechlubną. Czuć ją w mentalności ludzi tu mieszkających, zwłaszcza starszych. Tu czuć żywą i czynną wiarę w Boga. Tu jest szacunek do ziemi i jej plonów. Tu można znaleźć ogromną serdeczność, gościnność, ale i organiczną zawiść i złość. Tutaj można odpocząć, wyłączyć się na chwilę. Jak ktoś lubi dobrze się zmęczyć zawsze można pomóc w żniwach, zbiorach owoców albo wykopkach.. Uwierzcie mi i jedno i drugie, to mega przyjemność. Wschód, to także przepyszne jedzenie. Rosół z prawdziwej, domowej kury, wędliny własnej produkcji, warzywa i owoce z ogródka....woda ze studni, którą latem pije się by ugasić pragnienie.

Zapraszam na podróż...



No dobra, teraz będzie fragment dla wędkarzy hehehe....


Graniczny Bug.... Rzeka dzika i nie ujarzmiona. Typowa buchta. Piękne miejsce na ryby...
Czasem na wiosnę rzeka pokazuję swoją moc. Rozlewa się szeroko po nadburzańskich łąkach.

 Niedaleko miejsca mojego stacjonowania jest też przepiękny zalew, w miejscowości Husynne.
Zbiornik obok którego przepływa mała rzeczka Udal... Tak właściwie, jest to zbiornik na rzece Udal.


 Nie miałem okazji na niej łowić. To co widzicie na fotografii, to widok który zobaczyć można tylko na wiosnę i wczesnym latem. Tylko wtedy można spróbować w niej połowić. W letnim okresie jest bardzo mocno zarośnięta. Niemal całkowicie.
Jeśli chodzi o sam zalew.... sami popatrzcie.


120 hektarów absolutnie cudownej, wody. Płytkiej, niesamowicie przeźroczystej, bogatej w roślinność zanurzoną i wynurzoną. Trudnej technicznie ale co najważniejsze rybnej! Łowiąc z brzegu znajdziemy parę ładnie oczyszczonych miejscówek z których można łowić na spławik czy spinning. Mając do dyspozycji  małą łódkę, ponton albo bellyboat-a mamy ogromne możliwości. Zalew, to raj dla szczupaków. Jest ich tutaj spora populacja, mają niezłe przyrosty, trafiają się ryby ponad metrowe. Najwięcej jest ryb w przedziale 40-80 cm. Z jedną z takich grubych 70-ątek przyszło mi sie zmierzyć...na okoniowym sprzęcie. 10-15 min piekielnej walki i...gorzki smak porażki! Przy podbieraniu nie wytrzymała cieniutka (0,03 mm) plecionka.... A właśnie...okonie. Są w tej wodzie przepiękne okonie! 30-35 cm garbusy to nie przypadek, to średniaki! Niesamowicie ubarwione. Kilka z nich udało mi się przechytrzyć..




 Podobno lubią paprochy, w różnych jasnych(żółtych, zielonkawych) i naturalnych(perła,srebro) kolorach. W dniu kiedy miałem okazję łowić świetnie reagowały na obrotówkę w rozmiarze 2. 
Przed zimą na pewno tam wrócę z wędką. Mam chrapkę na spotkanie z okazałym szczupakiem albo grubym jesiennym garbusem.


Ryby rybami. Tereny graniczne, to niesamowite bogactwo przyrody. Lubicie zbierać grzyby? Proszę bardzo...

Jak wspominałem na wstępie, czasami trzeba zakasać rękawy i pomóc w różnych pracach polowych. Żniwa, wykopki, zbiory owoców. Ostatnio mi się trafiło zbieranie malin... Praca, która daje popalić kręgosłupowi ale co tam... Nawet przy takiej pracy można złapać magiczne momenty...
Ciekawostka, odwiedziny bardzo dla mnie egzotycznego gościa jakim była....ogromna modliszka. Na zdjęciu może tego nie widać ale ten groźnie wyglądający owad miał około 20 centymetrów długości! Miałem wrażenie, że pozowała do zdjęć. Pierwszy raz widziałem to stworzenie na żywo....
 Nad wszystkimi czuwał pies, Kuba. Mądre i dostojne wiejskie psisko. On chyba również polubił obiektyw aparatu...
,,Łąki u schyłku lata, łąki wyciskałem z nich sok..i kolory oleiste, sezonowe zło..,, jak śpiewał pan Rogucki(Coma), hehehe....
W takich miejscach trzeba się umieć wyłączyć, pozbyć tego miejskiego szumu i zgiełku, który mamy w głowie. Otworzyć się na zupełnie inne obrazy, zapachy, smaki.... Zauważyć ten mikro i makro kosmos wokół nas..
Jeśli ktoś z Was nie ma pomysłu na to gdzie tu by pojechać następnym razem....zerknijcie na wschód Polski. Dziki wschód....




Do następnego razu...


Straszydło


  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz