czwartek, 20 lipca 2017

Ryby, Migi...i rock`n`roll!

                                

 

 

                        Ryby, Migi...i rock`n`roll! 

 

 Ostatnio ciągle się zastanawiałem, jak to się stało, że właśnie wędkarstwo stało się jedną z trzech pasji. Spostrzegłem, że wszystkie trzy ściśle się ze sobą wiążą w pewien sposób. Dokładniej chodzi o to, jak dojrzewały we mnie. Wędkarstwo było pierwszą pasją, potem pojawiło się zainteresowanie lotnictwem i na końcu muzyka rockowa. Jak się zaczęło moje wędkowanie, to w dużym skrócie opisałem w tekście ,,Żyję w ciekawych(wędkarsko) czasach,,.


Druga moja pasja, lotnictwo. Jak to się zaczęło? 
Tuż pod koniec 1979 roku przeprowadzamy się z rodzicami z Woli na właśnie powstającą sypialnię
Warszawy...Ursynów. Mam 4 lata, całkiem sporo pamiętam z tego czasu. Parę bloków na krzyż, reszta w budowie, zapach świeżo lanego betonu, kurzu i...Lasu(Kabackiego). Mój blok był jednym z pierwszych na początku dzielnicy. Widok z mojego pokoju był absolutnie fantastyczny. Parę niższych bloków nie przysłaniało widoku na tor wyścigów konnych Służew i w dalszym planie...lotnisko Okęcie. Tak się złożyło, że lądujące i startujące samoloty z pasa 29/11(kierunek zachód-wschód upraszczając) przelatywały tuż nad moim blokiem. To była era dominacji radzieckich konstrukcji w barwach Lotu. Tu-134, Tu-154, Ił-62, Ił-18, An-24.... . Hałaśliwe okrutnie. Żeby nie było, gościnnie z zagranicy przylatywały Boeing-i 737(we wczesnych wersjach), DC-9(później MD-9), też hałaśliwe skubańce. Najbardziej uciążliwe były Tu-134...Hałas jaki robiły przy starcie można by porównać do hałasu jaki robią współczesne samoloty myśliwskie. Parę razy szyba w pokoju albo w kuchni pękła od wibracji. Zmieniały się czasy i zmieniały się samoloty. Coraz więcej zachodnich konstrukcji pojawiało się na ursynowskim niebie. Czasami perełki...Concord! Było dane mi zobaczyć tą legendę w locie...To był dopiero huk!!
I tak sobie nasiąkałem... Wspomniałem na początku, że moje pasje się łączą. Już wyjaśniam. Na wakacje wyjeżdżałem z rodzicami nad rzekę Bug, do miejscowości Kania Polska. Domyślam się, że wielu z Was wie gdzie to jest. Ściślej, to bazowaliśmy w ośrodku wypoczynkowym Bindugi, który znajdował się pomiędzy Kanią a Popowem Kościelnym. Piękne miejsce, magiczne...dla mnie.
 Do rzeczy! Dla odmiany niebo nad tamtymi rejonami było zdominowane przez samoloty wojskowe.
Często, siedząc na rybach albo nawet na tarasie domku w ośrodku byłem świadkiem pozorowanych walk powietrznych, przelotów, akrobacji.. Szczególnie te na niskich pułapach były widowiskowe. Wyobraźcie sobie...siedzicie sobie o świcie, cichutko, gapicie się w spławik albo szczytówkę gruntówki....a tu jak nie gwizdnie, ryknie silnik Miga przelatującego nisko nad waszymi głowami!! Czad!! No, przynajmniej dla mnie he,he,he! Fantastyczne było też przekraczanie bariery dźwięku, oczywiście wtedy samoloty leciały na dużej wysokości. Ten charakterystyczny BANG!! Wszystko wokół stękało a na wodzie robiło się przez ułamek sekundy coś w rodzaju wklęśnięcia. Niesamowite zjawisko. Ryby wyskakiwał do góry jak rażone prądem.
Na przełomie lat 70 i 80 latały Migi 17(wersja licencyjna miała oznaczenie Lim-5), później pojawiły się Migi-21, Migi-23 i w końcu Migi-29..Pasja rosła. Oczywiście dochodziło do tego pochłanianie lektur o tej tematyce, zwłaszcza dotyczących drugiej wojny światowej. W tej materii, my Polacy, mamy się czym chwalić. Takie nazwiska jak Skalski, Urbanowicz i wielu, wielu innych...piękne karty naszej historii.Współcześnie też mamy sukcesy na tym polu, zwłaszcza szybownicy. Jeśli mi tylko czas pozwala nie opuszczam większych pokazów lotniczych. I tak się właśnie wkręciłem w lotnictwo!


No dobra! Czas na rock`n`roll!!
Tak na poważnie muzyka rockowa pochłonęła mnie na przełomie lat 80 i 90. Mogę jednak stwierdzić, że wcześniej zawsze gdzieś się pojawiała przy mnie.. Kiedyś w radiu można było usłyszeć naprawdę świetną muzykę, zwłaszcza w Trzecim Programie Polskiego Radia czyli po prostu w  Trójce. Już wtedy znałem niektóre klasyczne utwory takich kapel jak Deep Purple, Black Sabbath czy polskich rockerów jak TSA, Turbo, Perfekt. Miałem paru starszych znajomych, którzy co jakiś czas częstowali moje uszy wczesną Metallicą czy Iron Maiden, odtwarzanych na Kasprzakach, kasetowych albo jeszcze szpulowych. To nie było jeszcze jakieś wariactwo, raczej zalążek, takie kiełkujące nasiono..
Wróćmy do przełomu lat80/ 90. To wybuchło nagle. Pamiętam to jak dziś, pożyczyłem od kogoś kasetę Scorpions, jakaś składanka typu najlepszych przebojów. Jak to mi weszło....Nagle coś zaskoczyło. Zaczęło się zbieranie nagrań, przegrywanie, później szukanie kaset na bazarkach. Klasyczny Rock...hard....metal...odkrywałem zupełnie nowy świat. Najmocniej pociągnęło mnie w kierunku metalu, coraz cięższego. Początek lat 90, to zdecydowanie renesans muzyki rockowej. Starzy wyjadacze t.j. AC/DC, Metallica, Slayer święcą triumfy. Pojawiają się nowe trendy, gatunki...Sepultura, Pantera. Grunge! Wielka rewolucja w rocku! Zaprzedałem dusze....
Liceum, zapuściłem włosy. Czwartkowe, rockowe imprezy w klubie Park(kojarzy ktoś HardZone ?). MTV HEADBANGERS BALL, prowadząca Vanessa, multum teledysków rockowych, wywiadów. Ówczesne Radio WAWA...można było usłyszeć każdy gatunek rocka, w najlepszym wydaniu.
Byłem takim trochę ortodoksem ciężkiego grania...ale uczymy się całe życie. Do niektórych gatunków muzycznych trzeba dojrzeć. Tak też było w moim przypadku.
Zacząłem sam sobie organizować wakacje. Narodziły się niezwykłe przyjaźnie.. Przez ładne parę lat jeździliśmy sporą paczką w pewne miejsce nad Narwią. Kolejne magiczne miejsce w moim życiu. Lubiel.
Grupa kilkunastu osób, zakręconych pozytywnie, muzycznie i część łowiących ryby! Czego chcieć więcej. Parę osób tak jak ja, zaprzedanych ciężkiej muzyce i kilka w jakże odległych muzycznie rejonach takich jak reggae, punk czy gotyk. Nie było innego wyjścia.... Nasze fascynacje początkowo tak przeciwne, zaczęły się przenikać. Uczyliśmy się od siebie słuchania innych gatunków.. Znów okrywałem nowe światy. Bliskie sercu stały się takie kapele jak Kult, Tilt, T-Love, KSU, DAAB....i wiele wiele innych.
 Czas płynął... Przyjaźnie się rozwiały, zatarły. Rzeczywistość, codzienność coraz częściej zabierała czas na beztroskę, radość i przyjemności życia. Jednak fascynacja muzyką rockową została...niezmiennie poszerzając horyzonty gatunkowe. Wrócił apetyt na klasykę rocka... Pink Floyd, David Gilmour zapadł w moją głowę w nieodwracalny sposób. Zrozumiałem gatunki przed którymi broniłem się kiedyś jak mogłem. To niezwykły świat... Szkoda tylko, że współczesne rozgłośnie radiowe prezentują masakrycznie żenujący poziom muzyczny jak i konferansjerski. To jakaś katastrofa. 
Świat muzyczny zmienił się niebywale..


Pisząc to, słucham takiej składanki własnej roboty....Od Davida Bowie przez Alice In Chains po Come..Mój świat...stąd pochodzę. 
Ryby...Migi...Rock`n`Roll...


 Do następnego razu...

Straszydło.



 



  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz